0

Odtworzenia eurowizyjnych piosenek na YouTube nic nie warte?

Fot: Materiały prasowe / cdn.tvm.com.mt

Fot: Materiały prasowe / cdn.tvm.com.mt

Do finału Konkursu Piosenki Eurowizji pozostało dwa tygodnie a ja z tej okazji chciałem przygotować symulację wyników w oparciu o rozkład odtworzeń w serwisie YouTube. Nie udało się, ale wyszło na jaw, że właściciele praw do nagrań nie otrzymają ani jednego euro za odtworzenia na oficjalnym kanale Eurovision Song Contest.

Kilka dni temu kanał Eurovision Song Contest przekroczył próg miliona subskrypcji na YouTube. To właśnie na nim znaleźć można wszystkie eurowizyjne propozycje, zarówno z tego roku jak i poprzednich edycji konkursu. Najpopularniejsze wideo –  Satellite Leny, która w 2010 roku wygrała dla Niemiec Grand Prix – ma już blisko 50 mln wyświetleń. Ile autorzy piosenki, wytwórnia i sama Lena za to dostali? Najprawdopodobniej nic. 

Z nieznanych mi przyczyn (jeśli ktoś wie, proszę dać znać) operatorzy kanału wyłączyli funkcję monetyzacji treści. Skutek jest taki, że w trakcie oglądania nagrań, nie pojawią się nam reklamy (nawet przy wyłączonym ad-blocku). To pierwszy i jedyny plus. Tracking systemu zarządzania prawami autorskimi YouTube’a nie obejmuje nagrań niepublicznych i prywatnych oraz właśnie tych nieobjętych monetyzacją. Co to oznacza?

Po pierwsze, skoro YouTube nie zlicza tych otworzeń, nie są także uwzględniane w zestawieniach muzycznych je uwzględniających. Taką sytuację mieliśmy w przypadku Formation Beyonce – Nielsen Music (firma odpowiedzialna za zbieranie danych dla Billboardu) nie posiadało danych o odtworzeniach z niepublicznego teledysku, przez co piosenka nie była notowana na Hot 100 mimo relatywnie dużej popularności. Dokładnie z tej samej przyczyny nie mogę skompilować rankingu piosenek eurowizyjnych (do tego należy znać rozkład odtworzeń w każdym z krajów).

Po drugie i co najważniejsze – YouTube nie płaci właścicielom praw do nagrania (zarówno typu 'master’ jak i autorskich) za odtworzenia nagrań niemonetyzowanych. Przyczyna jest prozaiczna – serwis przekazuje im 55% dochodu z reklam (przypominam, że nie wszyscy ad-blocka mają, a dodatkowo YT wprowadza teraz nowy format reklam, których nie da się wyłączyć). Zero pomnożone przez 55% daje nadal zero.

Dlaczego EBU nie monetyzuje nagrań na swoim kanale? Czy wypłaca właścicielom praw do nagrań ekwiwalent odtworzeń z własnej kieszeni? Kto wie…