Czy bez wsparcia wytwórni fonograficznej, niezależny artysta ma szansę na międzynarodowy sukces? Jeszcze nie tak dawno sam bym stwierdził, że raczej to niemożliwe. Tymczasem wieczorna gala 59. Nagród Grammy (luty 2017) pokazała, że nie tylko Chance the Rapper – artysta bez supportu żadnego labela – może dostać prestiżową nominację, ale nawet jest wstanie zdobyć nagrodę za najlepszy album hip-hopowy, wygrywając z Kayne Westem czy Drake’iem. A to wszystko możliwe było dzięki cichej pomocy agregatorów muzycznych.
Słuchacz w 2018 to leniwy słuchacz
Każdy muzyk prędzej czy później dociera do ważnego momentu, kiedy chce pokazać swoją twórczość szerszej publiczności. Pierwszym miejscem, gdzie trafiają autorskie nagrania są z reguły serwisy UUC, czyli YouTube czy SoundCloud. W pewnym momencie przychodzi jednak potrzeba wyjścia dalej, czyli udostępnienia swojej muzyki w sklepach internetowych i poważnych serwisach streamingowych. Nie chodzi tu nawet o pieniądze (chociaż trzeba pamiętać, że również w Polsce streaming staje się dominującym źródłem przychodów dla przemysłu muzycznego), ale przede wszystkim o dostępność.
Popularność takich serwisów strumieniowych jak Spotify czy Apple Music bazuje na… naszym lenistwie. Za kilkanaście złotych miesięcznie mamy dostęp do dziesiątek milionów utworów – w jednym miejscu i na każdym urządzeniu, które chociaż przez chwilę ma dostęp do internetu. Ale to jeszcze nic – serwisy inwestują setki milionów dolarów w narzędzia big data, które próbują odgadnąć jakiej muzyki chcemy posłuchać. Wystarczy kliknąć „play”.
Czy rozleniwiony słuchacz nie będzie szukał Twojej muzyki po bandcampie, jeśli korzysta ze Spotify na swoim smartfonie? Jeśli jest Twoim wiernym fanem – nie będzie nawet dla niego problemem zakup płyty w sklepie stacjonarnym, ale jeśli dopiero poznaje nową muzykę… No właśnie, musi mieć możliwość poznania Twojej twórczości. Dlatego kluczowe jest, aby każdy muzyk, który myśli poważniej o swojej karierze, udostępnił swój katalog we wszystkich głównych serwisach streamingowych i sklepach cyfrowych.
Dlaczego NIE polecam ani TuneCore ani CD Baby
Pytanie zawarte w tytule wpisu pojawia się mniej więcej co tydzień na Facebook’owych grupach dla muzyków. Odpowiedź jest smutna: żaden główny serwis cyfrowy nie oferuje bezpośredniego licencjonowania dla osób prywatnych (Spotify to rozważa, ale dotyczy to tylko największych nazwisk). Jest to zrozumiałe – wymagałoby to bardzo dużych nakładów na administracje, które zapewne, w przypadku mało popularnych twórców, przewyższałyby przychody z odtworzeń czy sprzedaży muzyki.
Tę lukę biznesową szybko wypełniły firmy, które reprezentują repertuar wielu twórców – stąd nazwa agregatory, czyli serwisy „agregujące” muzykę. Do najpopularniejszych należą: TuneCore, CD Baby czy DistroKid. Dość szczegółowe porównanie głównych agregatorów znajdziecie m.in. na stronie DigitalMusicNews.
WSZYSTKIE z wymienionych agregatorów mają jednak 3 poważne wady:
- Withholding Tax. TuneCore czy Cd Baby etc. są agregatorami zagranicznymi, a precyzyjniej – nie są polskimi rezydentami podatkowymi. W związku z tym przesyłając polskiemu wykonawcy tantiemy, muszą potrącić podatek u źródła (tzw. witholding tax) wynoszący nawet do 20%. Co prawda kwotę tego podatku można zmniejszyć nawet do 0% (w zależności od kraju) po przedstawieniu certyfikatu rezydencji podatkowej. To oczywiście formalność, której agregatory na swojej stronie się nie chwalą.
- Podatek dochodowy. Jeśli jesteś osobą fizyczną, Twoja muzyka generuje naprawdę znaczące kwoty i nie chcesz być ścigany przez fiskusa, od przychodów z agregatorów sam musisz potrącić podatek dochodowy. Polskie firmy mają obowiązek przygotowywać dla osób fizycznych znany wszystkim formularz PIT, zagraniczne – bynajmniej!
- Wielki katalog. Nie jest sekretem, że pozycjonowanie na playlistach nawet z największego gniota mogą zrobić przebój. Problem jest jednak taki, że TuneCore czy Cd Baby stawiają na ilość, a nie na jakość, więc szansa, że ktokolwiek będzie w najmniejszym stopniu promował Twoją twórczość są nikłe.
A może polski dystrybutor cyfrowy?
Mało jednak kto wie (ja do tej grupy jeszcze niedawno się zaliczałem), że istnieją prężnie działające polskie firmy oferujące dystrybucję cyfrową. Jedną z takich firm jest polski Independent Digital, która „opiekuje się” muzyką ponad 500 partnerów, w niezależnych wytwórni takich jak Prosto Label, Asfalt records, Wielkie Joł, Polskie Radio czy Green Star (na pewno nie można im zarzucić braku różnorodności muzycznej). Stwierdzenie „opiekuje się” nie jest użyte przypadkowo – Indepentent Digital w przeciwieństwie do masowych automatów do przesyłania treści (Cd Baby, TuneCore etc.) „pracuje nad katalogiem” prezentując go np. edytorom playlist streamingowych.
ID bazuje również na nieco innym modelu rozliczeniowym niż popularne agregatory. Nie są pobierane żadne wstępne opłaty za udostępnienie muzyki w serwisach cyfrowych, a współpraca odbywa się na zasadzie udziału w zyskach (ang. revenue share). Podział zysków zależy głównie od wielkości udostępnianego katalogu muzycznego i terytorium na jakim odbywać się będzie dystrybucja cyfrowa – jest to więc podejście w pełni indywidualne i elastyczne, którego brak u typowych automatów do wysyłania treści.
Poza tym, Independent Digital oferuje dość szeroki panel statystyk, który w żaden sposób nie odbiega od funkcjonalności popularnych agregatorów. Klienci mają dostęp zarówno do miesięcznych danych finansowych jak i statystyk dziennych – a to wszystko z podziałem na terytoria, ramy czasowe i serwisy oraz z możliwością eksportu do CSV czy PDF, jeśli ktoś ma taką fantazję:
Więcej informacji na temat współpracy z Independent Digital z pewnością udzieli Wam osobiście przesympatyczna ekipa ID, która z cierpliwością (a to ogromny plus!) odpowiadała na moje pytania: http://independentdigital.com/kontakt/ Kto wie, może tym razem to właśnie Independent Digital będzie cichym pomocnikiem w zdobyciu Grammy?