Z dniem 1 stycznia 2021 długo wyczekiwane MLC zaczęło pracę. Dlaczego jest to ważne i co zrobić, aby siedząc w Polsce pobierać swoje tantiemy za muzykę odtwarzaną w USA?
Czym jest MLC?
MLC, czyli Mechanical Licensing Collective to utworzona na mocy Music Modernisation Act amerykańska, publiczna instytucja, której celem jest reprezentowanie autorskich praw majątkowych (autorów, kompozytorów i wydawców muzycznych) za tak zwaną „cyfrową mechanę”.
MLC działa na bardzo podobnej zasadzie jak polski ZAiKS, czyli pośredniczy w przepływie praw i pieniędzy (tantiem) między użytkownikiem (platformą cyfrową) a właścicielem praw (autorem, kompozytorem czy publisherem). Co by się stało, gdyby jednak zlikwidować ZAiKS? Każdy użytkownik musiałby zawierać oddzielną umowę z każdym twórcą z osobna. Przykładowo, zakładając, że playlista przeciętnego nadawcy radiowego to ok. 2 tys. unikalnych utworów, a każdy utwór jest napisany przez 3 osoby, daje to w sumie 6 tys. umów do podpisania! W praktyce oznacza to ogromne koszty administracyjne i operacyjnie jest po prostu niewykonywalne.
Co ciekawe, Amerykanie przez dekady w taki sposób funkcjonowali. Mieli co prawda organizacje zbiorowego zarządzania, ale reprezentujące tylko prawa publiczne (czyli prawa publicznego wykonywania muzyki na koncertach, nadawania w radiu i TV czy odtworzeń w restauracjach). Ba, w USA jest aż 5 tego typu organizacji! ASCAP (reprezentujący m.in. autorów ZAiKS-u), BMI, SESAC, GMR i AMRA.
Jednak poza prawami publicznymi istnieje grupa tak zwanych praw mechanicznych. Historycznie – nazwa pochodzi od mechanicznego utrwalania muzyki na specjalnych taśmach w szafach grających. Z czasem do worka praw mechanicznych wpadły winyle a potem płyty CD (stąd też tajemnicza nazwa działu w ZAiKS: wydział nagrań mechanicznych).
Jak amerykanie radzili sobie z „mechaną”? Po pierwsze wytwórnie fonograficzne posiadały wieloosobowe działy licencji, które wyszukiwały właścicieli praw i zawierali z nimi umowy (tzw. compulsory license). Po drugie praktycznie każdy autor posiadał swojego publishera, który zawierał w jego imieniu licencje. Po trzecie – publisherowie w ramach swojej organizacji – Music Publishers’ Association – stworzyli administratora, który będzie reprezentował ich w przypadku mniej popularnych wydań. Tym pośrednikiem był Harry Fox Agency, która odegrała kluczową rolę w postawniu MLC.
Powyższy model zaczął się załamywać, kiedy do akcji wszedł iTunes. Pobrania cyfrowe przez amerykańskie władze zostały uznane w pełni jako eksploatacja mechaniczna, a odprowadzaniem tantiem miały zajmować się nadal wytwórnie fonograficzne. Problemem stał się wolumen danych i tzw. długi ogon, czyli bardzo dużo tytułów z bardzo małymi kwotami. Nie było to jednak jakimś palącym problemem, bo licencjonowaniem zajmowały się podmioty, które miały doświadczenie i przede wszystkim – nierozliczone tantiemy zostawały „w rodzinie”, bo każda wytwórnia fonograficzna miała swoje ramię publishingowe.
Główny problem zaczął narastać po 2015 roku, kiedy Spotify zaczął rozpychać się na rynku. Amerykanie (podobnie jak cały świat) postanowili, że streaming jest formą pośrednią pomiędzy prawami publicznymi a mechanicznymi. Oznacza to, że część tantiem płaconych jest przez organizacje takie jak ASCAP a część bezpośrednio autorom lub im wydawcom. Największą różnicą było jednak to, że w przypadku strumieniowego odtwarzania muzyki, tantiemy mechaniczne wypłacać mają bezpośrednio platformy cyfrowe.
Jako że ani Spotify ani HFA, które zostało przez Spotify wynajęte nie jest wstanie prawidłowo rozdystrybuować tantiem za 50 mln utworów, pieniądze zaczęły się blokować. Nie jest to nic dziwnego – szacuje się, że w ujęciu globalnym ok. 20 do nawet 30% tantiem nie może być prawidłowo wypłacanych. Tę pulę pieniędzy w przemyśle muzycznym nazywamy black boxem.
Skąd się bierze black box (i jak się go pozbyć)
Przyczyn powstawania black boxu może być kilka. Ja roboczo wyróżniałem 5 przyczyn powstawania black boxu:
- Brak rejestracji utworu – jeśli podmiot, który ma dzielić pieniądze pomiędzy uprawnionych nie danego utworu w swojej bazie danych, nie jest wstanie podzielić tantiem na autorów i kompozytorów. W teorii rejestrując utwór w ZAiKS jest on udostępniany poprzez specjalną (niestety wolno działającą) platformę CIS-NET wszystkim stowarzyszeniom na całym świecie. W praktyce zagraniczne OZZ niechętnie „zaciągają” informacje CIS-NET-u i preferują, żeby wygrywać je bezpośrednio do swoich baz danych – to właśnie robią wydawcy muzyczni, dlatego jeśli jesteś autorem, którego muzyka jest grana poza Polską, warto rozważyć podpisanie umowy z globalnym publisherem, który roześle rejestracje utworów do wszystkich stowarzyszeń autorskich.
- Niepełne/nieprawidłowe dane od emitenta – zdarza się (i to bardzo często!), że raporty od emitentów posiadają błędy – literówki w tytułach, błędne nazwiska twórców, niepełne wykazy autorów. To wszystko sprawia, że systemy nie są wstanie automatycznie łączyć informacji o odtwarzanej muzyce z rejestracjami utworów.
- Niezarejestrowane pseudonimy twórców – wszyscy wiemy, że pseudonimy sceniczne są czymś zupełnie naturalnym i takie informacje mogą być zgłaszane przez emitentów: serwis streamingowy może mieć w polu „autor” wpisane „Lady Gaga” zamiast „Stefani Germanotta”. Nie jest to problemem, dopóki pseudonim zarejestrowany jest w międzynarodowej bazie IPI. Jeśli nie – nie ma podstaw aby zlepek liter „Lady Gaga” traktować tożsamo z tekstem „Stefani Germanotta”. Rejestracją pseudonimów w bazie IPI zajmuje się stowarzyszenie autora, więc w Polsce w większości przypadków będzie to ZAiKS.
- Niepowierzanie swoich praw OZZ – część autorów jak ognia unika takich organizacji jak ZAiKS i wybiera opcję pobierania tantiem bez powierzenia swoich praw (NS – non-society). Błąd! Jeśli jakiekolwiek tantiemy naliczą się na danego autora w innym stowarzyszeniu, nigdy nie zostaną mu wypłacone! Informacja o powierzeniu praw wprowadzana jest do miedzynarodowej bazy IPI – jeśli np. w PRS (Wielka Brytania) naliczą się jakieś tantiemy na twórcę powierzonego w ZAiKS, to PRS wie, że musi je wysłać w całości do ZAiKSu, a potem ZAiKS przeleje je na konto twórcy.
- Konflikty praw (counterclaimy) – dotyczy to głównie rejestracji wydawniczych, kiedy stowarzyszenie otrzymuje logicznie sprzeczne rejestracje: np. w tym samym utworze dwóch wydawców chce pobierać 100% praw. W takim przypadku stowarzyszenie trzyma tantiemy na rezerwie do czasu wyjaśnienia konfilku miedzy stronami.
Black box nie jest zatem niczym nowym. Jak przemysł muzyczny radzi sobie z niewypłaconymi tantiemami? Przyjęło się, że po określonym czasie (na ogół po 3 latach) całkowita kwota dzielona jest między wszystkich uprawnionych proporcjonalnie do kwot, które już zostały podzielone. Tak więc jeśli ZAiKS ma do podzielenia 1 mln zł black boxu z radia XYZ za rok 2017, a autor ABC otrzymywał 1% wszystkich kwot z tego radia, ZAiKS przeleje na jego konto:
1 mln zł x 1 % = 10 tys. zł w repartycji dodatkowej
Dlaczego cyfrowy black box był takim problemem?
Skoro black box nie jest niczym nowym, to dlaczego stał się takim problemem w przypadku serwisów takich jak Spotify? Przede wszystkim dlatego, że serwisy strumieniowe nie przeprowadzały ostatniego punktu procedury – podziału nierozpoznanych i niewypłaconych kwot. Nie dlatego, że nie chciały – tak funkcjonowało prawo w USA. Szybko pojawiły się oskarżenia, że Spotify (jako największa platforma) specjalnie nie rozwija narzędzi do prawidłowego rozpoznawania właścicieli praw, bo im się to po prostu nie opłaca. To doprowadziło do gigantycznych pozwów o naruszenia praw, co nikomu nie było na rękę: Spotify, bo miało wejść na giełdę, wytwórniom fonograficznym, które miały udziały w spółce i autorom, którzy nie dostawali swoich pieniędzy.
I tutaj z pomocą przyszedł wspomniany wcześniej MMA, który założył, że:
- Serwisy streamingowe będą otrzymywały blanket license, czyli licencję „na wszystko” w zamian za ściśle określoną stawkę licencyjną od przychodów platformy – to likwiduje black box po stronie platform cyfrowych
- Podział tantiem ze streamingu będzie odbywał się „po stronie” przemysłu muzycznego przez rządową instytucję Mechanical Licensing Collective.
- Niewypłacone pieniądze, czyli black box nadal będzie oczywiście istniał, ale tym razem po tej „dobrej stronie”. Po 3 latach od pobrania pieniędzy, black box będzie dzielony proporcjonalnie do udziałów rynkowych.
Najbardziej tę reformę prawa autorskiego można podsumować tak:
Jak polscy twórcy mogą dostawać pieniądze z MLC?
Czy zmiana prawa w USA ma jakikolwiek wpływ na polskich muzyków? Tak, pod warunkiem, że ich twórczość jest eksploatowana w USA. Jeśli jesteście członkami ZAiKS, to jedyne co musicie robić to… rejestrować utwory w ZAiKS!
Stowarzyszenie Autorów ZAiKS podpisało umowę administracyjną z amerykańską firmą Muserk Rights Management, która reprezentować będzie prawa autorów ZAiKS-u w MLC i rejestracje polskich piosenek już są w bazie organizacji. Warto zwrócić uwagę, że w poniższym przypadku do MLC nie dotarła informacja nagraniach (kodach ISRC) – w przypadku rozliczeń cyfrowych takie informacje są kluczowe i ich brak może prowadzić do opóźnień w rozliczeniach a nawet ich brakiem!
Przepływ tantiem w przypadku autorów podpisanych z organizacją ex-US będzie wyglądał mniej więcej tak:
Część polskich autorów może mieć też to szczęście, że podpisało umowę wydawniczą z jednym z globalnych publisherów. Przepływ tantiem jest wtedy nieco bardziej skomplikowany, bo wydawcy tacy jak Sony/ATV pobierają część tantiem (50% praw publicznych) bezpośrednio od serwisów streamingowych, ale w ten sposób redukowana jest liczba pośredników i opłaty administracyjne. Dodatkowo, wydawcy globalni rejestrują utwory swoich autorów w sposób aktywny – to znaczy wprowadzają bezpośrednio do baz danych stowarzyszeń rejestracje w specjalnym formacie CWR wraz z dodatkowymi danymi takimi jak kody ISRC.
Trzecią opcją jest sytuacja, kiedy autor nie jest powierzony w żadnym stowarzyszeniu (lub jest powierzony z wyłączeniem mechanicznych praw cyfrowych na terytorium USA), jest bezpośrednia rejestracja w MLC. Więcej szczegółów znajdziecie pod tym adresem: https://www.themlc.com/self-administered-songwriter