RIAA (Recording Industry Association of America), czyli organizacja zrzeszająca amerykańskie wytwórnie muzyczne (odpowiednik polskiego ZPAV) opublikowała raport za 2015 rok. Wyniki są pozytywne – branża fonograficzna odnotowała nieznaczny wzrost przychodów, a wszystko dzięki streamingowi, który stał się najpopularniejszym obszarem rynku. Niepokojącą wiadomością jest to, że serwisy wspierane reklamami są ponad 3 razy mniej dochodowe od subskrypcji.
W 2015 roku branża fonograficzna (nie mylić z muzyczną, do której należą także gałąź koncertowa i publishingowa) w Stanach osiągnęła dochód 7,02 mld dolarów, co stanowi wzrost o 0,9% w stosunku do roku 2014. Jedynym powodem jest streaming. Nie dość, że w kolejnych 12 miesiącach stanowił aż 34,3% rynku (wzrost o 7 punktów procentowych), to dodatkowo jako jedyny segment odnotował aż 29% wzrost dochodu.
Dla porównania branża fizyczna odnotowała 11% spadek. Najpopularniejszy nośnik – płyta kompaktowa – zanotowała 13,9% spadek popularności do 122,9 mln zamówionych kopii (zestawienie uwzględnia zamówienia u wydawców z uwzględnieniem zwrotów). Dynamika wzrostu winyli została wyraźnie zahamowana – w ubiegłym roku odnotowano 28,3% wzrost popularności albumów winylowych (16,9 mln) i 4,1-procentowy wzrost singli winylowych (500 tys.); dla porównania w 2014 roku wzrosty wynosiły odpowiednio 41% i 61%. Wbrew pięknych zapowiedziom fanów czarnej płyty, udział winyli w rynku sprzedaży jest marginalny i wynosi 6,0%; dla porównania płyty CD to 21,7%.
Nowe serwisy strumieniowe pokroju Apple Music i Tidal zachęciły amerykanów do wykupowania płatnych subskrypcji – w 2015 roku zarejestrowano ich 10,8 mln (rok wcześniej: 7,7 mln). Przełożyło się to na 1,2 mld dolarów dla branży. Niestety, dla porównania streaming darmowy (przede wszystkim Spotify freemium + YouTube) wygenerował zaledwie 385,1 mln, czyli mniej niż sprzedaż płyt winylowych!
Wiedząc, że w 2015 roku Nielsen Music odnotował 317,2 mld odtworzeń w serwisach on-demand (144,9 mld audio i 172,4 mld video), łatwo policzyć, że średnio 1 milion odtworzeń generował 5 057 dolarów (wynik nie uwzględnia należności autorskich, które pobierają BMI i ASCAP); rok temu było to 6 656 dolarów na milion odtworzeń (-31,6%)!!!
Co więcej, zakładając, że 100% odtworzeń video były darmowe oraz że połowa audio pochodziła z kont freemium, można powiedzieć, że:
- Stawka za 1 mln odtworzeń w serwisach płatnych to 16,8 tys. dolarów
- Stawka za 1 mln odtworzeń w serwisach wspieranych reklamami to 1,6 tys dolarów.
Wyniki są bardzo orientacyjne, jednak wyraźnie widać, że serwisy płatne na każdym polu są bardziej korzystne dla branży.
Raport dostępny na stronie RIAA.
Uwaga do certyfikacji RIAA
Pamiętając, że 1 pobranie na iTunes to dla wytwórni ok. $0,6, można łatwo sprawdzić, że średnio na 1 sprzedaną piosenkę potrzeba jakieś 120 streamów. Wydaje się więc ok. że RIAA przy przyznawaniu certyfikatów zakłada przelicznik 150 odtworzeń = 1 pobranie (wcześniej: 100:1). Trzeba jednak pamiętać, że dla niektórych singli ponad 80% streamów pochodzi z YouTube’a, dla którego przelicznik ten to 300-400:1. Może więc warto zacząć certyfikacje na podstawie dochodu dzieląc go przez średnią cenę 1 pobrania niż stosować sztuczne i wybrakowane przeliczniki?
Pingback: Branża fonograficzna pierwszy raz od 16 lat ze wzrostem dochodów – POPRUNTHEWORLD()
Pingback: Czarna płyta wcale nie taka dochodowa – POPRUNTHEWORLD()