Dzisiaj równo o 21:00 w stolicy Szwecji rozpocznie się finał 61. Konkursu Piosenki Eurowizji. Co roku wydarzenie gromadzi ponad 200 mln telewidzów, w tym liczba ta będzie zapewne jeszcze większa, bo show transmitowane będzie pierwszy raz także w Stanach. Kto ma największe szanse na wygraną?
Rosja
Kompozycja: Piosenka rosyjska bez wątpienia pisana była z myślą o ESC – znajdziemy tam wszystkie elementy, które są charakterystyczne dla tego i tylko tego konkursu: metrum 3/4, aranż oparty na charakterystycznych smyczkach i bębnach, nadużywanie tercji i modulacja w końcowym refrenie z pierwszego do czwartego stopnia skali. Mimo że nie wyobrażam sobie, aby szanująca się duża europejska rozgłośnia muzyczna dodała na stałe do listy rotacji You are the only one, ale Eurowizja rządzi się swoimi prawami i skoro taki model wypracowano przez ostatnie 10-15 lat, to i czemu tym razem miałoby się to nie sprawdzić?
Wykonanie: Trudno Sergey’owi zarzucić cokolwiek złego – wszystko wykonane jest dobrze, jedynie problemem może być zbyt siłowa emisja głosu na nieco zaciśniętym gardle, czego efektem są delikatne fałsze na dźwiękach kończonych vibrato. Poprawność – to słowo najlepiej oddaje cały występ.
Prezentacja: Rosjanie od zawsze kochali przepych, więc nic dziwnego, że wizualizacje to gwóźdź ich występu. Interakcja z iluminacjami prezentowanymi na ekranie przez wielu porównywany jest do występu ubiegłorocznego zwycięzcy (choć dla mnie zawsze pierwowzorem będzie występ Beyonce na BBMA), tyle że jeszcze bardziej efektowny. Fakt, chodzenie po wirtualnych blokach wyświetlanych na ekranie daje efekt wow, ale kiedy widzi się to już piąty raz i pierwsze wrażenie minie, zostaje… kicz. Przerost formy nad treścią i brak jakiejkolwiek koncepcji (bo nie ukrywajmy to najczęstsze argumenty przeciw wygranej Rosjanina a ja zastanawiam się co jest bardziej żenujące – skrzydła czy wypływająca krew z Lazarowa topiąca serce z lodu…
Podsumowując: Jak na razie wygląda na to, że plan Rosji, aby wygrać Eurowizję idzie jak po maśle. Z drugiej strony, ostatnie godziny pokazują jakoby bukmacherzy zaczynali powątpiewać w sukces Lazarova. Może jednak będzie niespodzianka?
Australia
Kompozycja: W ścisłej czołówce nie mogło zabraknąć klasycznej power-ballady. Co więcej, typowych ballad w tym roku jest wyjątkowo mało i choć ta nie wydaje się być idealna, jest bez wątpienia najlepsza. Dobrze budowany kontrast w zwrotkach i przyjemnie pulsujący, dobrze napisany refren to największe atuty kompozycji. Słuchaczowi brakować może jedynie tzw. climatic pointa w refrenie (zbyt płaski aranż, za wysoko postawiona ostatnia fraza predrefrenu względem refreniu), ale to Dami nadrabia w wersji live.
Wykonanie: Jeśli Sound of Silence ma jakieś niedoskonałości, to wykonanie live Dami na pewno je zamaskuje. Silny, dobrze postawiony wokal i duża koloratura, która pozwala zgrabnie dryfować między dźwiękami, mogą być przepustką Australii do wygranej. W porównaniu do wersji studyjnej, koncertowe wykonanie ubogacone jest widowiskowymi wokalizami i silnym beltingiem. Jedynie w najwyższych rejestrach głos Im wydaje się być płaski i pozbawiony rezonansu, ale tak brzmiałby każdy, gdyby balansował na granicy skali swojego głosu. Dodatkowo w czwartkowym półfinale Australijka w pierwszej zwrotce kilka razy nie siedziała w time’ie Tak czy inaczej – wielkie wow.
Prezentacja: Wydaje się, że gdyby działo się więcej, to mielibyśmy niekwestionowanego faworyta. Im przez pół piosenki siedzi na słupku, a wizualizacje 3D wyglądają mało zjawiskowo. Może gdyby ten słupek latał nad publicznością? Niestety, Eurowizja rządzi się swoimi prawami i obok dźwięku musi być też dobry obraz.
Podsumowując: Od samego początku, czyli dnia kiedy piosenka trafiła do sieci, kibicuje właśnie Australii (moje postawione pieniądze też). Co prawda był moment zawahania, kiedy Australia nawet wypadła z Top10 zakładów a komentatorzy mówili, że to chyba nie to, to wykonanie na żywo pokazało co drzemie w tej niepozornej dziewczynie. Na plus niewątpliwie działać będzie to, że jest to Australia („Australia na Eurowizji?! Świat się kończy”) a Dami wyróżnia się nietypową, koreańską urodą. Co w przypadku zwycięstwa właśnie tej piosenki? Konkurs nie odbędzie się w Sydney a prawdopodobnie w Berlinie – i ja stawiam, że właśnie Sound of Silence wygra Konkurs Piosenki Eurowizji 2016.
Ukraina
Kompozycja: Nie jestem fanem takiej muzyki, ale ostatnie lata i awans tegorocznej propozycji Ukrainy pokazuje, że Europa chce także słuchać muzyki korzeni. Kompletnie niepopowe brzmienie przesycone emocjami wydaje się być przepisem na awans do finałowej czołówki. Nie bez znaczenia jest także tematyka – trudno nie zauważyć korespondowania historii o wysiedleniu Tatarów krymskich z aktualną sytuacją polityczną w tej części Europy. Protest song zawsze działa.
Wykonanie: Piosenka tak naprawdę nie istnieje bez epatowania melizmatami, vibrato i obiegnikami. Jamala radzi sobie z nimi doskonale i jury bez wątpienia to bardzo dobrze oceni.
Prezentacja: Trudno wyobrazić sobie wykonanie tej piosenki z rosyjskim przepychem, ale bardzo cieszy to, że Jamala nie stoi jak kołek w trakcie występu, a jej ruchy oddają emocje, które chce przekazać. Minimalizm iluminacji a przez to skupienie uwagi na wokalistce w tym przypadku to chyba jedyne z możliwych rozwiązań.
Podsumowując: Piosenka to zupełnie nie moja stylistyka i po prostu jej nie lubię i średnio podoba mi się to, że Eurowizja – konkurs, którego hasłem jest Come Together – wykorzystywane jest do komentowania konfliktów politycznych. Z drugiej strony, czy na miejscu Ukrainy zrobiłbym pewnie to samo. I nie zdziwiłbym się, gdyby jury oceniło Ukrainę najwyżej. Chociaż, czy ktokolwiek jest wstanie przewidzieć reakcję jury?
Francja
Kompozycja: Jak wynika z danych radiomonitora, piosenka Amira jest najpopularniejszą radiową propozycją z tegorocznej Eurowizji – piosenka znajduje się obecnie na 69. miejscu EBBC (utwory z największym airplayem poza krajem pochodzenia wykonawcy) dzięki emisji w takich krajach jak Szwecja, Finlandia, Litwa, Islandia, Holandia, Hiszpania i Włochy. Nic dziwnego – to świetny, radiowy utwór ze świetnym hookiem.
Wykonanie: Dobrze nie jest, ale dziwię się, że przy takim gąszczu dźwięku i zmianom rejestrów Amir w ogóle dał radę to zaśpiewać.
Prezentacja: Mam wrażenie, że francuski wykonawca ma ogromną frajdę ze śpiewania na sztokholmskiej scenie, nawet większą niż widzowie jego występu. Mnie osobiście zastanawia, czy Amir wcześniej wymyślił sobie choreografię czy jednak biega w przypadkowych kierunkach?
Szwecja
Kompozycja: Jestem wielce zaskoczony, że Szwecja uważana jest za faworyta. Fakt, If I Were Sorry jest całkiem dobrą piosenką dającą dużo świeżości na eurowizyjnej scenie a Spotify, na podstawie liczby odtworzeń spoza macierzystego kraju wytypowało Fransa na zwycięzcę. Z drugiej strony piosenka choć radiowa i nowoczesna (produkcja przypomina ostatnie hity Kygo czy Lost Frequencies) jest absolutnie niefestiwalowa i po prostu nudna.
Wykonanie: Tej piosenki nie da się źle zaśpiewać.
Prezentacja: Chyba nie będę obiektywny, bo Frans jest irytujący do granic możliwości a jego zalotne spojrzenia wyglądają komicznie. A może właśnie nastolatki będą namiętnie słać smsy na swojego idola?
Podsumowując: Moim zdaniem Szwecja może zrobić ogromną niespodziankę i zająć… wyjątkowo niskie miejsce. Mimo że piosenka ewidentnie podoba się w Europie, a Szwedzi szaleją na jej punkcie (rekord Spotify, #1 Airplay Chart), to jednak widzowie mogą nie poczuć jej klimatu. Poza tym mam wrażenie, że obfitość radiowych piosenek sprawi, że głosy pop-widzów mogą się rozłożyć i w miejsce Fransa wskoczy armeńska Beyonce z bardziej dopasowanymi do konkursu prezentacją i kompozycją.
Polska
Kompozycja: Color of Your Life to grubo ciosana, ociężała ballada w stylu lad 90-tych, ale i nawet takich propozycji znajdą się fani, co pokazują wyniki choćby naszych Krajowych Eliminacji. Mimo że spełnił się najczarniejszy scenariusz i występujemy przed Australią (całe szczęście dzieli nas przerwa), to jednak mało ballad może sprzyjać naszej propozycji.
Wykonanie: Wydaje się, że to właśnie dzięki silnemu wokalowi Szpaka, mimo kilku nieczystości, Polska 3. raz z rzędu wchodzi do finału. Zastanawia mnie jak występ Michała oceni jury – czy nadużywanie forte i trochę przestarzała technika została odebrana na plus czy minus.
Prezentacja: Nie dzieje się za wiele, efekty świetlne są praktycznie niewykorzystane przez większą część występu, a reżyserka pokazuje właściwie wyłącznie Szpaka.
Podsumowując: Na początek gratuluję awansu Michałowi, mimo że miał bardzo niekorzystną pozycję startową. Bukmacherzy na tę chwilę dają nam 19. miejsce i wydaje się, że to bardzo bezpieczna prognoza. Uważam jednak, że jeśli Australia nie ukradnie nam głosów i jury dobrze nas oceni, może znaleźć się nawet w Top15.
Gorszym wariantem byłaby niższa pozycja (nawet ta 19.), która odebrana zostałaby jako wielka porażka. Niestety, Polakom brakuje stoickiej postawy i redakcje ogólnopolskich serwisów informacyjnych już od paru dni twierdzą, że Polska należy do grona faworytów. Niestety, chyba nasz naród w to wierzy, bo wszystkie komentarze jakie dzisiaj czytałem na niemuzycznych stronach wskazują, że za rok Eurowizja będzie w Warszawie (a jeśli już to w Krakowie). Obawiam się, że porażka Szpaka (tak naprawdę sam awans do finału powinien być uważany za sukces!) jeszcze bardziej zdyskredytuje cały Konkurs i utrwali przekonanie, że Eurowizja to kółko wzajemnej adoracji (zapominając, że co roku dostajemy dobre noty od telewidzów z Irlandii, Wielkiej Brytanii czy Niemiec) i talent się nie liczy…