Jeśli mieszkasz w Finlandii i w czwartkowy poranek chciałeś posłuchać muzyki na YouTube, zapewne miałeś poważny problem. W wyniku braku umowy licencyjnej Google z lokalnym stowarzyszeniem reprezentującym autorów i kompozytorów, serwis zablokował tysiące filmów zawierających chronione przez TEOSTO treści.
Value gap
YouTube nie ma dobrej reputacji wśród branży. Zjawisko nieproporcjonalnie niskich wpływów w stosunku do realnej popularności serwisu – określane mianem „value gap” lub „transfer of value” jest obecnie największym problemem biznesu muzycznego, o czym szeroko pisałem tutaj: https://popruntheworld.pl/tag/value-gap/
Przypominam: średnia, efektywna (tj. uwzględniająca realną monetyzację treści) stawka za odtworzenie w YouTube (USA) wynosi średnio ok. 1 dolar eCPM (tj. za tysiąc odtworzeń z tytułu praw pokrewnych), podczas gdy Spotify w trybie freemium płaci blisko dwa razy więcej – ok. 2 dolarów / 1k streamów – i ponad 6 razy więcej w przypadku subskrypcji. Warto zauważyć też, że w przypadku mniejszych, rozwijających się cyfrowo rynków (takich jak Polska), różnice są jeszcze większe…
Zdaniem bezpośrednio zainteresowanych – muzyków i ich reprezentantów – stawki oferowane przez Google są niezadowalająco niskie. Niestety, przewaga negocjacyjna giganta technologicznego nie sprzyja zmianom na korzyść twórców, czego przykładem może być przypadek z Finlandii.
TEOSTO vs. YouTube
Jeśli pamiętacie 7-letni konflikt niemieckiej GEMA i YouTube, to tutaj macie 24-godzinne przypomnienie. Tym razem w konflikt z Googlem weszło fińskie stowarzyszenie autorów i kompozytorów TEOSTO, które – jak się domyślam – wynegocjować wyższe stawki za odtworzenie dla właścicieli praw autorskich. Jak widać nic z tego nie wyszło, bo po zakończeniu starej umowy licencyjnej (czwartek, 30-11), YouTube zablokowało większość teledysków w Finlandii. Jak to zrobił?
YouTube do określenia właścicieli praw stosuje skomplikowany system assetów w ramach narzędzia doskonale znanego pod nazwą Content ID. Na assety składają się informacje o:
- Właścicielach praw do utworu audio-wizualnego,
- Właścicielach praw pokrewnych do nagrań,
- Właścicielach praw autorskich,
- Art-tracków (nagrania z oficjalnymi okładkami).
Dane te mają jednocześnie układ hierarchiczny – wiadomo, że w teledysku Big Machine „…Ready For It”, znajduje się nagranie „…Ready For It” Taylor Swift, a w nim kompozycja, której współautorem jest TS.
Licencje – model „klasyczny” i „wieloterytorialny”
Informacje o treściach przesyłają za pośrednictwem formatu DDEX partnerzy YouTube – w tym wytwórnie fonograficzne, publisherowie i stowarzyszenia autorskie. Content ID te informacje przechowuje wraz z informacjami o licencjach (terytorium, okres). Te informacje pozwalają określić kto, gdzie i kiedy ma prawo reprezentować daną piosenkę, szczególnie w internecie.
Trzeba pamiętać, że w świecie cyfrowym, przepływ praw odbiega od klasycznego modelu. W klasycznym modelu autor, który powierzył prawa np. ZAiKSowi, reprezentowany na świecie przez partnerskie, lokalne organizacje. Tak więc w Niemczech prawa do utworu polskich autorów reprezentuje lokalne stowarzyszenie – GEMA, w Czechach OSA a w Finlandii wspomiane TEOSTO.
Model „klasyczny” świetnie sprawdza się w przypadku tradycyjnych pól eksploatacji – koncertów, nadań czy nagrań mechanicznych. Żeby móc efektywnie zbierać inkaso za występy na żywo, konieczne jest przecież stworzenie lokalnej struktury biur terenowych. W internecie takiego problemu nie ma, więc możliwe jest udzielanie licencji wieloterytorialnych – gdzie stowarzyszenie pobiera tantiemy z internetu z wielu krajów a nawet całego świata (jak na razie robi to tylko AMRA).
Wydaje się to logiczne i wygodne, ale nie dla organizacji zbiorowego zarządzania, które w modelu „klasycznym” dostają pulę pieniędzy, a w modelu „wieloterytorialnym” najpierw muszą zidentyfikować chronione przez siebie utwory. Prowadzi to wtedy do licznych konfliktów – counterclaimów – które blokują wypłaty dla twórców. Skala tego zjawiska w przypadku serwisów internetowych niestety nie jest oficjalnie znana…
Odbiegając od kwestii technicznych – mieszkańcy Finlandii znów cieszą się muzyką z YouTube’a dzięki tymczasowemu porozumieniu. Czy sytuacja jeszcze raz się powtórzy? Czy podobny problem może być w Polsce? Tego niestety nie wiadomo…