5

Krajowe Eliminacje – alternatywna rzeczywistość?

Michał Szpak polskim reprezentantem na Eurowizji. Fot: PAP/Marcin Obara

Michał Szpak polskim reprezentantem na Eurowizji. Fot: PAP/Marcin Obara

Ostatnie tygodnie dla polskich fanów Eurowizji był chyba najbardziej nerwowym okresem od początku udziału naszego kraju w Konkursie. Koncert preselekcyjny, udział wielkich nazwisk polskiej sceny muzycznej, pierwsze miejsce w zestawieniach bukmacherskich. A to wszystko po to, żeby dowiedzieć się, że w kraju nad Wisłą mamy dwie alternatywne rzeczywistości muzyczne…

Niespodzianka!

Sobotni wieczór w holu głównym na Woronicza już dawno nie był tak gorący. 9 wykonawców – zarówno doskonale znanych jak i kompletnie nierozpoznawalnych – walczyło o bilet do Sztokholmu na 61. Konkurs Piosenki Eurowizji. Do samego końca wydawało się wszystko takie oczywiste: wygrywa Margaret, ewentualnie Edyta Górniak; Michał Szpak zamyka podium. Tymczasem w złotej kopercie (jakby z innego świata): #3 Edyta Górniak – 18,49%; #2 Margaret – 24,72%; Michał Szpak – 35,89%.

Liczby nie kłamią – Michał Szpak z nagraniem Color of Your Life zyskało blisko 2 razy więcej głosów niż propozycja Edyty Górniak. A jeszcze kilka dni temu w głosowaniu OGAE Polska to ona typowana była na zwycięzcę. Powtórzę: Michał Szpak dostał dwa razy więcej głosów niż Edyta Górniak. Jednak jeszcze większym rozczarowaniem jest porażka Margaret. Na Cool Me Down oddano 1/3 mniej głosów niż na zwycięską propozycję. Przypominam, że w sondzie All About Music – bądź co bądź naprawdę popularnej strony muzycznej – zwyciężyła Margaret zdobywając… 73% wszystkich głosów!

Czy aby na pewno niespodzianka?

Nie, nie chcę rozpatrywać przebiegu KE, choć zaskoczeń (poza tym oczywistym) było kilka (choćby świetne wykonanie Kasi Moś i show Oli Gintrowskiej, które… na pewno zapadnie nam w pamięć), ale na pewno nie jeśli chodzi o finałową trójkę. Wszyscy wiedzieli (mimo że co niektórzy próbowali zakląć rzeczywistość), że Margaret ma świetną piosenkę, ale nie ma szans, żeby wykonała ją tak jak w wersji studyjnej (a już na pewno, że nagłośnienie TVP na pewno w tym nie pomoże), że Edyta Górniak ma dobrą, ale zbyt nudną kompozycję, choć z pewnością wykona ją doskonale (i tak było – mimo słabego jak na nią początku całość wypadła na poziomie światowym) i że Michał Szpak ma archaiczną balladę, którą zaśpiewa bardzo poprawnie. Wiedzieliśmy to od co najmniej tygodnia.

Wiedzieliśmy – mówię „my”, osoby interesujący się muzyką – a mimo to w momencie ogłoszenia wyników słychać było głośne klepnięcie dłoni w czoła. W komentarzach na Facebooku zawrzało: czy to u mnie, czy w grupie „Dziennika eurowizyjnego” przeważały wypowiedzi niedowierzania. Co niektórzy węszyli spisek, inni zrzucili winę na awarię systemu teleinformatycznego lub kupowanie głosów, jeszcze inna grupa wzięła sprawy w swoje ręce podpisując petycję o unieważnieniu preselekcji a zza granicy zaczęły spływać kondolencje od fanów Eurowizji.

Wszyscy byli zaskoczeni wynikiem? Otóż nie! Jedyną sondą, która poprawnie przewidziała sobotni wynik Krajowych Eliminacji było… głosowanie na stronach Interii:

  1. Michał Szpak – 45%
  2. Margaret – 43%
  3. Edyta Górniak – 4%
  4. Taraka – 4%
  5. Natalia Szroeder – 2%
  6. Aleksandra Gintrowska – 2%
  7. Dorota Osińska – 0%
  8. Kasia Moś – 0%
  9. Napoli – 0%

Kto by brał takie ankiety na poważnie? Szpak na pierwszym miejscu? Edyta tylko 4%? Utwór Taraki typowany jako najgorszy zdobył tyle głosów co Grateful? Przecież to nonsens… A że oddano pół miliona głosów – toż przecież albo wyniki nabijali fani wielokrotnie głosując, albo sama Interia zawyżyła wynik, żeby być bardziej wiarygodnym.

„Oni” i „my”

Nie chodzi już nawet o to, że wykazaliśmy się (w tym ja) ignorancją nie zwracając uwagi na wyniki tak dużego głosowania. Wykazaliśmy się ignorancją, bo nikt nawet nie wpadł na pomysł, aby spojrzeć poza koło wzajemnej adoracji muzycznej. Wyniki mojej ankiety nie pozostawiają złudzeń: 75% głosujących znajduje się w przedziale wiekowym 19 – 24, ponad 80% stanowią mężczyźni. Nie trzeba być demografem, żeby stwierdzić, że nie do końca wygląda tak nasza populacja. Myślałem jednak, że fani eurowizyjni stanowią w takich głosowaniach potęgę – to się zdziwiłem.

A wystarczyło zajrzeć do serwisów ogólnotematycznych takich jak Interia właśnie. Kiedy pod artykułami serwisów stricte muzycznych przeważają słowa krytyki, na stronach takich jak NaTemat, które bardziej kojarzą się z odwieczną walką polityczną, przeważają… pochwały i gratulacje!

Nie jestem ,nawet ośmielę się powiedzieć ,że ma szanse na pierwsze miejsce –  tak news o wygranej Szpaka skomentowała Pani Danuta (pisownia oryginalna). Bardzo ładna piosenka, wykonanie, piekny głos, Michał Szpak bije na głowę te wszystkie przereklamowane nasze krajowe „artystki” nie jestem zaskoczona, że to on pojedzie był najlepszy. – to komentarz Pani Donaty. Jest szansa 🙂 … charyzmatyczny, nietuzinkowy, wyjątkowy młody człowiek z zamszowym głosem. Song też. Naprawdę, tym razem, jest szansa na 2017 rok w Warszawie. – wieszczy Pani Elżbieta.  Mozna go lubiec lub nie, ale chlopak ma swietny glos. A ta cala „Mercedes” wykazala, ze na zywo jest zwyczajnie nedzna… – tak występ Margaret podsumowała Pani Monika. Kilka komentatorek przyznało się także, że głosowały właśnie na Szpaka.

Komentarze do artykułu serwisu "naTemat". Fot: Facebook

Komentarze do artykułu serwisu „naTemat”. Fot: Facebook

Kim są autorzy komentarzy? Kobiety w wieku 35-40 lat, a więc osoby, których większość głosowań eurowizyjnych nie objęły.  Mimo że do finału ESC pozostało jeszcze ponad 2 miesiące, można się chyba zgodzić, że prognozy konkursowe tej grupy do trafnych należeć nie będą – wśród notowań bukmacherskich, które w ostatnich latach były nadzwyczaj trafne, z miejsca pierwszego w 24 godziny spadliśmy na 10. pozycję (a warto pamiętać, że aktualny kurs zależy od liczby zawartych zakładów od początku gry). Rozbieżności między tymi komentarzami a opiniami eurowizyjnych ekspertów są diametralne, a czytając dyskusje na portalach ogólnotematycznych mam wrażenie, że obok nas dzieje się jakaś równoległa rzeczywistości.

„On” i reszta

Czym kierowaliśmy się (my – fani i sympatycy Eurowizji)? Sympatie do wykonawców na pewno nie były bez znaczenia, ale na pierwszym miejscu był bez wątpienia repertuar. Kto chciał radiowy hit stawiał na Margaret, kto delikatną balladę – Edytę Górniak, a głosy na mocniejsze liryczne brzmienie podzieliły się między Szpakiem a Osińską. Repertuar poznany w wersji studyjnej nawet kilka tygodni wcześniej. Wykonanie na żywo nie miało większego znaczenia – 86% z Was już kilka dni przed sobotnim koncertem wiedziało na kogo odda głos.

Czym kierowała się przywołana przeze mnie grupa komentatorek? Na pewno wykonaniem i zasadą „mocniej = lepiej”. Występ Kasi Moś pod względem wokalnym był występem wieczoru (gdyby nie stres Edyty, to ona przejęłaby ten tytuł), ale Addiction nie pozwalało na nadużywaniu beltingu (belting voice to profesjonalne określenie „darcia japy”). Podkreślam słowo „nadużywania” – kompozycja Szpaka nie dość, że jest bardzo archaiczna (komentatorzy zwrócili uwagę na podobieństwo do nagrania… Zbigniewa Wodeckiego sprzed 22 lat!), to wykonana jest w sposób nadmiernie eksponujący siłę głosu (mimo że każdy dźwięk leżał w tonacji, co trzeba oczywiście podkreślić). Dla jednych jest to męczące, ale jak widać znalazła się spora grupa telewidzów, dla których to jest najwyższy poziom umiejętności wokalnych. Straszne!

Drugim element nie jest zbyt poprawny politycznie i długo zastanawiałem się czy w ogóle o nim wspominać. W tej samej grupie komentarzy przejawiały się opinie o samym Konkursie Eurowizji. „Kicz”, „szmira”, „dno i wodorosty” – to tylko najłagodniejsze wypowiedzi, a spora grupa twierdzi, że w ogóle Polska powinna zrezygnować z udziału w ESC. Zwycięstwo austriackiej draq queen Conchity Wurst i porażka Słowianek Donatana w 2014 roku utrwalił w społeczeństwie stereotyp, że Eurowizję może wygrać tylko „baba z brodą, albo jakieś inne zboczenie i najlepiej to powinniśmy wysłać tam Annę Grodzką, bo Eurowizja to nie jest konkurs muzyczny”. Owszem, nie można udawać, że barwny i kontrowersyjny wizerunek jest ogromnym atutem na takich festiwalach, ale nie można zapominać o zwycięstwach takich przebojów jak Satellite Leny (Niemcy, 2010), Euphoria Loreen (Szwecja, 2012) czy ubiegłoroczne Heroes Månsa Zelmerlöwa (Szwecja, 2015).

Nie ma co ukrywać, ale Michał Szpak przez kilka lat miał dość kontrowersyjny (jak na Polskę…) wizerunek metroseksualnego geja-wokalisty, co komentatorzy chętnie podkreślali. Czy w opinii osób nieinteresujących się muzyką (a w szczególności Eurowizją) kombinacja elementów wizerunek+opinia o ESC mogła sprzyjać Szpakowi? Myślę że tak. Do tego doszła słaba konkurencja, a właściwie podział głosów fanów Konkursu między Margaret a Górniak i wynik mamy taki a nie inny w myśl zasady „gdzie dwóch się bije…”

Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Wiemy, że zainteresowanie Konkursem Piosenki Eurowizji jest duże w całym społeczeństwie. Kto wie – skoro Polacy uznali, że wykonanie Michała Szpaka jest tak dobre, tak samo uzna Europa? Może taka stylistyka odpowiada nie tylko nam, ale sprawdzi się też w maju w Szwecji? Może Pani Elka ma rację i w przyszłym roku Eurowizja odbędzie się w Warszawie? Teraz możemy tylko gdybać. Zamiast wieścić naszą sromotną porażkę (znowu), lepiej trzymajmy kciuki za Michała!